I dlatego postanowiłem zostać królem. Na razie tak bardziej prywatnie i w samotności, ale jak do nowej roli przywyknę, to wyjdę ze swoją nową rolą do publiczności tudzież na arenę międzynarodową.
Oczywiście pozostaje mi jeszcze wybór typu monarchii. I choć w naturalny sposób ciągnie mnie do monarchii absolutnej (a byłby to naturalnie absolutyzm oświecony) to jednak – ku mojemu zaskoczeniu – odczuwam silne ciągoty demokratyczne. Których na razie zdusić mi się nie udało. Chociaż nie to, żebym nie spróbował. Z drugiej strony demokracja zakłada że raz na jakiś (rozsądnie wybrany) czas będę pytał o zdanie kogoś, kto nie jest mną. Co w zasadzie brzmi nieźle ale jest: a) sprzeczne z moją naturą b) niebezpieczne, albowiem istnieje szansa, że taki zapytany ktoś może posiadać inne zdanie niż ja. I co wtedy? Mógłbym wprawdzie metodą polską sejmową zignorować to co mówią, ale do takich rozwiązań zawsze brakowało mi odpowiedniej dozy cynizmu…
Jak więc sprawić, żeby głosów było wiele, a zdanie jedno?
I wtedy mnie olśniło.
Zatrudnię Boberka.