気合, 気合い czyli o nieprzewidzianych skutkach nadużywania związków frazeologicznych

Ktoś
Ktoś

Na początku kilka słów o mnie. Jestem Kimś. Mieszkam w TVN-ie, gdzie wszyscy patrzą na mnie jak w tęczę. I tutaj – ponieważ ten związek frazeologiczny zrobił się ostatnio mocno dwuznaczny – czuję się w obowiązku wyjaśnić, że „jak w tęczę” oznacza dla mnie „z radością i pewną dozą estetycznie uwarunkowanej przyjemności” a nie: „jak na potencjalny obiekt do spalenia”. Chociaż oczywiście i tego drugiego raczej wykluczać nie można. Chociaż oczywiście – w kontekście zbliżającej się zimy również to rozwiązanie posiada swoje uroki. Choć trzeba przyznać że bardzo nieliczne, ograniczające się w zasadzie do niemarznięcia i ulubionych ostatnich słów każdego Polaka. Które – jak powszechnie wiadomo – brzmią „a nie mówiłem”. Dlatego zdecydowałem się, w trybie pilnym przyswoić sobie inne metody samoobrony niż ciężkie spojrzenie i znaczące chrząknięcie (w których to metodach – jak w tylu innych rzeczach – jestem mistrzem, tylko przez wrodzoną skromność nie wspominam). Po głębokim namyśle zdecydowałem się na karate, a konkretnie o kihon - walkę z wymyślonym przeciwnikiem, co wydawało się wyzwaniem w raz sam raz dla mnie. Gdyż albowiem lubię wygrywać. Niestety, po raz kolejny nie doceniłem potęgi własnej wyobraźni.

Ale nie przejmujcie się, lekarz mówi że do wesela się zagoi (aczkolwiek, nie precyzował do czyjego, co jest trochę niepokojące).

podziel się:

Pozostałe wiadomości