Rozmowa z Renatą Dancewicz

Rozmowa z Renatą Dancewicz
Rozmowa z Renatą Dancewicz
Jaką kobietą jest Weronika, postać, którą Pani gra w serialu "Na Wspólnej"?

To postać z galerii tych dobrych. Nie jest ani femme fatale, ani złą Alexis. Z drugiej strony wcale nie jest łagodna, naiwna i łatwowierna. Ala ja lubię grać takie właśnie osoby, które bywają asertywne i czasami złośliwe, bo to świadczy, że mają mózg i wiedzą, co z nim zrobić.Czy taka jest również Renata Dancewicz na co dzień?Nie doszukiwałabym się z Weroniką zbyt wielu podobieństw. Być może w niektórych rzeczach jesteśmy trochę do siebie podobne, w innych znacznie się różnimy. Na pewno Weronika nie jest mną. Praca w serialu, który kręcony jest codziennie, wymaga wielu wyrzeczeń.Wymaga przede wszystkim czasu. Do tej pory tak się szczęśliwie układa, że gdy jeden tydzień pracuję na planie, drugi mam wolny. I chciałabym utrzymać ten rytm. Mimo że lubię pracować, to jednak nie jestem pracoholiczką. Nie chciałabym całego dnia spędzać w wytwórni, potem jechać do teatru, a do domu wracać o dziesiątej wieczorem. Seriale przysparzają aktorom przede wszystkim popularności. Pani o nią zabiegać nie musi. Dlaczego więc, mając w dodatku pracę w teatrze, zdecydowała się Pani zagrać w tasiemcu?Dlatego, że ostatnio miałam długi przestój w tak zwanych filmach. Poza tym jest to zupełnie inna praca niż w teatrze, gdzie aktor grywa przez dziesięć wieczorów, a resztę miesiąca ma wolną. No i w teatrze mało się płaci, a pieniądze są w życiu też ważne.Jakie wobec tego honorarium otrzymała Pani za rolę w serialu "Na Wspólnej"?Mamy z producentami podpisaną klauzulę poufności i nie możemy ujawniać kontraktu. Powiem tak: nie są to zawrotne pieniądze.Dzisiaj aktor musi sam zabiegać o rolę, szukać dla siebie miejsca i łapać wszystko, co podrzuca los?Jeżeli komu zależy na istnieniu w zawodzie, to tak włanie musi robić. Ja nie mam takiego imperatywu, jakiego ciągu do bycia na pierwszych stronach gazet, bywania na bankietach, premierach i tak dalej. Raczej nie lubię takich sytuacji. To, że gram w tym serialu, nie wynika z tego, o czym przed chwilą mówiłam: że chcę odgrzewać stygnącą popularnoć. Po prostu, to jest moja praca, jestem aktorką. Nie wiem, czy pani się orientuje, ale ostatnio w kinematografii polskiej jest taka padaczka, niewiele filmów się produkuje...Jan Peszek w jednej z rozmów z nami powiedział, że grywanie w tasiemcowych serialach jest mało ambitnym zajęciem, że on nigdy nie zniży się do tego poziomu, że to nie ma nic wspólnego z prawdziwą sztuką.Oczywicie, nikt przy zdrowych zmysłach nie powie, że seriale są sztuką! To normalny produkt, ludzie uwielbiają to oglądać. To jest na takiej samej zasadzie, że pani robi wywiad ze mną, a nie na przykład z Lemem. W życiu są miejsca na różne rzeczy, w zawodzie aktora również. Należy oczywiście uszanować zdanie Peszka, który jest wybitnym aktorem i ma do tego prawo, natomiast trudno wymagać od całej rzeszy aktorów, żeby trzymali się wyłącznie sztuki elitarnej i ambitnej. Wioska, w której mieszkaliby sami dentyści, umarłaby z głodu. Kiedy była taka debata a propos reklam. Uważam, że to kabotyństwo twierdzić, że aktor nie może występować w reklamie. Jeżeli chce to robić, to jego sprawa. Aktor to nie żaden mesjasz, posłaniec...To człowiek do wynajęcia?Tak. I to jego indywidualna sprawa, czy chce pracować w serialach, teatrze, filmie czy w reklamach.Lubi się Pani sprzedawać?Jeżeli tak pani rozumie chodzenie do pracy, to owszem. Sprzedaję swój czas, swoje umiejętności......swoje ciało też? Jeśli otrzyma Pani kolejną propozycję zagrania roli, która wymaga pokazania się nago?Jestem przecież aktorką. Rozbierałam się już przed kamerą i nic złego w tym nie widzę. Jeśli rola tego wymaga, to czemu nie.A lubi Pani swoje ciało?Umiarkowanie tak. Ma wady, jak każde ciało.A czego Pani w sobie nie lubi?Różnie. Generalnie podobają mi się obfite kobiety jak Sophia Loren czy Kalina Jędrusik. Ale sama na co dzień wolałabym być typem smukłej chłopczycy niż bujną kobietą.Trudno odmówić Pani kobiecości.No właśnie, może dlatego wolałabym być bardziej androgeniczna.Źle czuje się Pani we własnej skórze?Nie mam wobec siebie specjalnych pretensji, nie biegam po chirurgach, nie poprawiam siebie. Ale tak już bywa, że człowiek zawsze chce być kimś innym niż jest. Ja mam włosy proste i ciemne, a zawsze chciałam mieć kręcone i rude. Na szczęście jestem już w takim wieku, że powoli zaczynam siebie akceptować. Mam trzydziestkę i inaczej już pewne rzeczy rozumiem. ROZMAWIAŁA DANUTA P. MYSTKOWSKA

podziel się:

Pozostałe wiadomości