Jak było naprawdę? Czyli wspomnienia uczestników z 4 odcinka MasterChef!

Jak było naprawdę? Czyli wspomnienia uczestników z 4 odcinka MasterChef!
Jak było naprawdę? Czyli wspomnienia uczestników z 4 odcinka MasterChef!

Maciek Koźlakowski

Kuchnia Masterchefa to wielka rzecz! Kiedy się w niej znalazłem wiedziałem, że to będzie gotowanie na całego. Gdy zobaczyłem te świetnie wyposażone stanowiska, nie mogłem się doczekać żeby w końcu zacząć gotować! Tajemnicze skrzynie intrygowały bardzo. Nikt nie wiedział co w nich jest. Każdy stał spięty jak przed pierwszą spowiedzią. Wargi drżały, serce waliło jak dzwon, a nogi były jak z waty. Wszyscy na siebie spoglądaliśmy z nadzieją, że damy sobie radę.

Sam karp nie był wyjątkowo trudną konkurencją, przynajmniej dla mnie. Mój tata jest zapalonym wędkarzem, dlatego od dziecka wiedziałem już jak dobrze przyrządzić tą rybę. Jednak myśl o tym, iż ma to być danie na miano Masterchefa, elektryzowała mnie od stóp do głowy. Gdy odkryłem wszystkie składniki znajdujące się pod skrzynką, od razu wiedziałem co z nich zrobię. Tak już mam. Moje pomysły na dania, rodzą się w chwili gdy otwieram lodówkę. U mnie z gotowaniem jest jak z tworzeniem dzieła. Wystarczy uruchomić fantazję, na chwilkę odlecieć w świat swoich pomysłów i voila! Po chwili na talerzu powstaje małe dzieło sztuki. Tak było i tym razem.

Danie, które przygotowałem zadowoliło mnie w 100%. Mój karp był soczysty, dobrze przyprawiony i miał chrupiącą skórkę. Dodałem kilka składników, których nigdy wcześniej nie dorzucałem do karpia, ale które, jak się okazało, doskonale do niego pasują. Ryzyko więc się opłaciło.

Maciej Koźlakowski
Maciej Koźlakowski
Źródło: Fot. TVN/Bartosz Siedlik

Kuchnia Masterchef jest pełna niespodzianek, ale można się było spodziewać, iż po daniu głównym przyjdzie czas na deser. Gdy usłyszałem, że Miłosz wybrał czekoladę, ucieszyłem się. To był doskonały wybór! Czekolada sama w sobie jest fantastyczna! Nie trzeba wiele myśleć o tym co z niej przygotować, gdyż sam jej smak dostarcza nam niesamowitych doznań. Wystarczy minimalna szczypta dodatków, aby przenieść się w świat słodkości i odlotów. Kocham czekoladę za jej gładki smak i właściwości, które wpływają na dobre samopoczucie oraz fenomenalny humor! Jednak zanim ją dostaliśmy, musieliśmy skoczyć po parę produktów do spiżarni. W spiżarni było właściwie wszystko to, co było potrzebne do wyczarowania niebiańskiego dania. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie te 2min. 30sec. i stres, który towarzyszył nam na każdym kroku.Samo gotowanie było spoko. Nie kombinowałem zbyt wiele i czułem, że smak nad którym pracuję będzie jedyny w swoim rodzaju. Pewność siebie straciłem jednak w trakcie oczekiwania na werdykt. Czułem strach. Co chwilę przez moją głowę przechodziły myśli: może to jednak nie to, może dałem za mało tego, a może za dużo tego??? W końcu zebrałem się w sobie i doszedłem do wniosku, że nie ma się co tak stresować, bo co ma być to będzie! W głębi serca myślałem sobie jednak, że moje czekoladowe avocado musi zasmakować jury! No i nie myliłem się, zasmakowało!!!! Bardzo cieszyłem się ze swojego sukcesu. Dopiero w momencie kiedy Monika z Michałem odpadli z programu, uświadomiłem sobie, że to nie jest zabawa! Monika i Michał byli świetnymi kompanami. Spędziliśmy ze sobą cudowny czas, polubiliśmy się, ale wszystko co dobre szybko się kończy. Dotarło do mnie, że to wszystko w każdej chwili może się skończyć. Jurorów podczas wydawania werdyktu nie interesuje nasza przyjaźń, tylko to kto przygotował najlepsze danie.

Michał Muskała

Produkt, na którym mieliśmy pracować podczas drugiej konkurencji, wybierał Miłosz. Z zaproponowanych składników, które stanowić miały podstawę deseru, Miłosz wskazał czekoladę - bardzo wdzięczny temat. Wdzięczny, aczkolwiek trudny, tym bardziej, że pod ręką nie było wagi do odmierzania składników. Wszystko trzeba było robić ‘na oko’.

Pierwszą wizytę w spiżarni wspominam jako stresującą i zabawną zarazem. Nie dostaliśmy za wiele czasu na wybór produktów. Nie wiedzieliśmy również gdzie co się znajduje, dlatego zdarzało się, że pokrywki garnków latały nad kamerami, a przytwierdzone do półek miksery brane były siłą. Można powiedzieć, że przyrządy kuchenne były dosłownie siłą„wyrywane” spiżarnianym meblom. Istna komedia!

Michał Muskała
Michał Muskała
Źródło: Fot. TVN/Bartosz Siedlik

Podobnie było z gotowaniem. Czas uciekał nieubłaganie. „Macie pół godziny, macie piętnaście minut… minutę?” Całe szczęście ze wszystkim zdążyłem na czas. Gorący suflet czekoladowy z kremem waniliowym znalazł się na moim talerzu w ostatniej chwili.

Kolejny etap – werdykt. Napięcie olbrzymie! Na początek jurorzy wybierają 3 najlepsze desery. Gdy usłyszałem swoje imię – zamarłem. Stawiałem na podeście suflet nie będąc przekonanym czy jest smaczny i czy ma odpowiednią konsystencję. Przecież wszystkie składniki łączyłem ze sobą intuicyjnie. Szczęśliwie dla mnie, test smaku wypadł pomyślnie. Niestety nie wszystkim udało się przekonać do siebie jurorów.

Ledwie powiedzieliśmy sobie „cześć, gratuluję finału”, a już przyszło się żegnać z Michałem i Moniką. Zawsze gdy z towarzystwa odchodzi osoba, z którą przyjemnie spędza się czas, która ma podobną pasję, podobne doświadczenia - pozostaje niedosyt. Wiem jednak, że Monika i Michał dadzą sobie radę. Oby nie rezygnowali ze swojej pasji i nadal cieszyli podniebienia bliskich swoimi pysznymi potrawami. Bardzo im tego z całego serca życzę.

Kinga Paruzel

Pierwszego wrażenia, kiedy weszłam do kuchni MC, nie da się opisać. To była mieszanka wybuchowa, taki kocioł emocji: radość- że tu jestem , strach- czy dam radę , fascynacja miejscem, zaskoczenie rozmachem. Wchodząc do studia moją całą uwagę przykuły 3 rzeczy:

1. na samym początku widziałam skrzynki ustawione na blatach kuchennych, które od samego początku pobudzały moją wyobraźnię:)

2. wielka skrzynia między podestem jury a naszymi stanowiskami - była ogromna!

3. jury - każdy kontakt z nimi wywołuje u mnie trudne do opisania emocje - bliżej im do lęku:)

Kinga Paruzel
Kinga Paruzel
Źródło: Fot. TVN/Bartosz Siedlik

Kiedy stanęliśmy na stanowiskach i czekaliśmy na START, każdy rozglądał się dookoła i zastanawiał się "co jest w tajemniczych skrzynkach?". Pamiętam, że wszyscy mieliśmy "tępe" spojrzenia i pustkę w głowie:) Kiedy okazało się, że królem wieczoru ma być "KARP", byłam przerażona i to nie dlatego, że mam go wyfiletować, bo to potrafiłam, tylko dlatego, że ja go po prostu nie lubię! Zadanie było utrudnione, gdyż nasza rybka nie miała przypominać tej, którą najczęściej spotyka się na polskim, wigilijnym stole. Pomysł na danie powstał na zasadzie szybkiej analizy:) - nie lubię karpia, więc zrobię z niego coś co lubię, czyli kotlety mielone. Wiedziałam też, że nikt na to nie wpadnie. Byłam zadowolona z mojego dania i z mojej pracy. Po raz pierwszy w życiu smakował mi karp! Sprostałam zadaniu!

Kolejną konkurencją był deser. Boże, jak ja się wtedy ucieszyłam!!! Byłam przeszczęśliwa, bo wiedziałam, że tutaj mam pole do popisu. Wiedziałam, że sobie poradzę, bo co jak co, ale na słodkościach to ja się znam!

Jednak nie było tak kolorowo jak myślałam. Jak okazało się, że w spiżarni mamy tylko 2,5 min. na zabranie składników i naczyń, pomyślałam że ktoś tu jest szalony, że to niemożliwe! Spiżarnia była wielka, było w niej wszystko, ale nie było czasu na poszukiwania. Wszyscy gonili jak opętani i szukali składników. Dałam jednak radę! Nawet chyba jako jedyna 2 razy "obróciłam" z moimi zapasami do kuchni:)

Pomysł na mój deser zmieniał się szybko - jak tylko zobaczyłam, że nie ma w spiżarni składników do jego wykonania. Miał być tort owsiany z ganache czekoladowym i prażonymi orzechami oraz owocami leśnymi, a w efekcie powstała krucha tarta z ganache czekoladowym i owocami oraz serek czekoladowy na bazie mascarpone z aksamitną polewą czekoladową. Podczas tej konkurencji z każdą minutą pojawiały się problemy. Tak bardzo chciałam pokazać się z jak najlepszej strony, a tu taki przeciętny deser:(

Po konkurencji chciało mi się tylko płakać. Czekając na werdykt wiedziałam, że moje danie nie jest najgorsze, ale daleko mu do ideału. Te dwie konkurencje pokazały jak ciężko pracuje się w tej kuchni, ile jest stresu, ile utrudnień, a myślałam że będzie łatwiej.

Podczas werdyktu nie spodziewałam się, że ktokolwiek odpadnie, myślałam że jurorzy potraktują nasz pierwszy dzień w tej kuchni łaskawie. Kiedy usłyszałam, że odpada Michał i Monika popłakałam się. Zawsze z pewną rezerwą podchodziłam do oceny telewizyjnych show, w których uczestnicy często płaczą. Myślałam, że to sztuczne, wyreżyserowane, a tymczasem sama się rozkleiłam. Bardzo przeżyłam to rozstanie. W końcu przez tych kilka dni zdążyliśmy się ze sobą bardzo zżyć. Było mi smutno, że odchodzą tak wielkie osobowości i bardzo dobrzy ludzie zarazem. Brakowało mi ich już po paru minutach od opuszczenia kuchni.

Ola Niparko

Gdy po raz pierwszy weszłam do kuchni MC, poczułam jak emocje powoli opadają. Wyobrażałam sobie ją troszeczkę inaczej, ale i tak zrobiła na mnie spore wrażenie. Było to dla mnie zupełnie nowe doświadczenie, dlatego rozglądałam się bardzo dużo, aby zapamiętać wszystkie szczegóły.

Moją szczególną uwagę przykuła, ustawiona na środku, tuż przed jurorami, ogromna, drewniana skrzynia. Dodatkowo, na każdym stanowisku, ustawione były, dużo mniejsze, skrzynki. Obawiałam się tego co pod nimi się znajduje. Modliłam się o to, żeby było w nich jakieś mięso. Chciałam jak najszybciej podnieść pudełko i przekonać się, że są w nim składniki, które mi odpowiadają.

Ola Niparko
Ola Niparko
Źródło: Fot. TVN/Bartosz Siedlik

Karpia nigdy bym się nie spodziewała! Wbrew pozorom, nie jest on łatwą rybką J Kojarzy się raczej ze świętami i nie ma zbyt wielu przepisów na przygotowanie go. Dlatego, jak go ujrzałam, nie miałam zielonego pojęcia co mogę z nim zrobić. Dla mnie oprawienie samej ryby nie było aż tak trudne, pewnie dlatego, iż w domu na święta zawsze pomagałam mamie w przygotowaniach. Trudniejsze było wymyślenie tego, jak połączyć ze sobą te wszystkie składniki, żeby powstało z nich dobre danie.

Pomysł na to jak go przygotować powstał w czasie oprawiania samej ryby. Bardzo lubię tę rybkę, jednak nie jestem zadowolona do końca z mojego dania;/ Dziś przygotowałabym coś zupełnie innego!

Gdy okazało się, że w następnej konkurencji musimy przygotować deser z czekolady, ucieszyłam się. Miałam wiele pomysłów. Jednak pośpiech, stres i tylko 2,5 min. spowodowało, że nie znalazłam w spiżarni tych składników, które chciałam. Poza tym, sama czekolada, cóż…. Na miejscy Miłosza, wybrałabym owoce sezonowe.

Agnieszka Sulikowska - Radi

Wchodząc do kuchni MC byłam bardzo zestresowana. Modliłam się, żeby nie stać w pierwszym rzędzie tuż przed jurorami. Na szczęście udało się! J

Pierwsza konkurencja była dla mnie ogromnym zaskoczeniem! Spodziewałam się wszystkiego, tylko nie karpia! Było mi bardzo ciężko pozbyć się stereotypu karpia po żydowsku, karpia smażonego lub w galarecie..... Cieszyłam się więc z tego, że składniki były już narzucone, choć gdy je zobaczyłam nie miałam absolutnie żadnego pomysłu na to jak je wykorzystać. W głowie totalny blackout! :) Dopiero gdy zauważyłam szynkę serrano, pomyślałam że można podpiec na niej karpia. Nigdy wcześniej tego nie robiłam, ale nic innego nie przyszło mi wtedy do głowy.

Agnieszka Sulikowska-Radi
Agnieszka Sulikowska-Radi
Źródło: Fot. TVN/Bartosz Siedlik

Na szczęście udało się stworzyć danie, z którego byłam zadowolona! Dziś, po dłuższej analizie, myślę sobie, że zrobiłabym coś zupełnie innego, ale cóż, czasu nie cofnę.

Kolejna konkurencja była dla mnie jeszcze większym zaskoczeniem. Z resztą nie tylko dla mnie. Deseru nikt się nie spodziewał! Podejrzewam że nikt, z wyjątkiem Kingi, nie pałał entuzjazmem :) Czekolada jak to czekolada. Gdy ją zobaczyłam, przyszło mi do głowy kilka pomysłów, co tu z nią zrobić. Przede mną było jednak najgorsze – spiżarnia! To był prawdziwy koszmar! Wbiegliśmy tam, rozglądam się i nie widomo gdzie co jest i czy w ogóle jest?! Nic nie mogłam znaleźć, a tu tylko 2,5 min.! To ekstremalnie mało czasu! Pamiętam do dziś jak wychodzę bez żadnej miski... sztućców... za to z dwoma wielkimi garami! Patrzę na Monię i widzę ją z miksererem i miskami.....ups ....Zastanawiałam się gdzie były miksery, miski i inne przyrządy????

Podsumowując, pierwszą wizytę w spiżarni wspominam raczej traumatycznie :)

Z przygotowywaniem deseru nie było już tak źle. Miałam pomysł na to, co przygotować. Co prawda, w pewnym momencie, zwarzyła mi się czekolada, bo w tych wielkich garach nie było łatwo ją rozpuścić, ale jakoś dałam radę! Dzięki Bogu ta porcyjka czekolady miała służyć tylko do dekoracji.

Większy stres przeżyłam w oczekiwaniu na werdykt. Modliłam się wtedy, żeby nie odpaść jako pierwsza z 14tki! Udało się! Mój deser znalazł się wśród najlepszych! Byłam bardzo szczęśliwa!

Stres, a raczej smutek, dopadł mnie , gdy okazało się, że z programu odpada Monika. Monia, była osobą, która zawsze doprowadzała nas do śmiechu swoimi komentarzami i zawsze potrafiła rozluźnić każdą sytuację....i wiadomo jak to między babami....po prostu trzymałyśmy się razem....szkoda było się z nią żegnać...Z Michałem z resztą też, choć z nim nie zdążyłam się aż tak bardzo zżyć.

Źródło: TVN

podziel się:

Pozostałe wiadomości