Barbara Kurdej-Szatan zorganizowała telefon zaufania. "Mogłam się wycofać, ale chcę zrobić coś bez podziałów"

Barbara Kurdej-Szatan założyła fundację
Barbara Kurdej-Szatan założyła fundację
Źródło: MWMEDIA
Barbara Kurdej-Szatan długo czekała na ogłoszenie tej nowiny. Aktorka założyła fundację i powiadomiła o pierwszej akcji pomocowej, jaką jest telefon zaufania. Trwa zbiórka środków na sfinansowanie psychologicznego wsparcia dla uchodźców i nie tylko. Barbara Kurdej-Szatan opowiedziała nam o planach dotyczących fundacji oraz o potrzebie pomagania innym.

Aktorka ogłosiła na Instagramie pierwszy projekt swojej fundacji. Będzie to akcja "Serce dla ludzi granicy" - czyli telefon zaufania dla ludzi, którzy żyją w ogromnym stresie, zmagają się z lękiem czy traumami.

"29 marca uruchomimy Telefon Zaufania 800 805 105, pod którym dyżurować będą wykwalifikowani psycholodzy z doświadczeniem w interwencji kryzysowej, po szkoleniu międzykulturowym. W naszym zespole są osoby mówiące po polsku i ukraińsku. Telefon będzie w pełni anonimowy i czynny od godz. 15.00 do 22.00, siedem dni w tygodniu" - czytamy na stronie internetowej zbiórki, którą można wesprzeć pod tym linkiem.

Barbara Kurdej-Szatan podkreśliła na Instagramie, że pomoc psychologiczna może przydać się każdemu i nie trzeba bać się o nią poprosić czy się tego wstydzić.

"Jedna rozmowa może naprawdę wiele dać, można poczuć się lżej — wiem, co mówię… sama to przeżyłam" - wyznała Barbara Kurdej-Szatan.

W rozmowie z serwisem cozatydzien.tvn.pl aktorka opowiedziała o potrzebie zorganizowania pomocy psychologicznej nie tylko dla uchodźców, ale też dla pracowników straży granicznej czy osób mieszkających przy granicy z Ukrainą i Białorusią. 

Barbara Kurdej-Szatan założyła fundację. Dlaczego zaangażowała się w pomoc psychologiczną?

Kalina Szymankiewicz, cozatydzien.tvn.pl: Założyła pani fundację "Z porywu serca". Kiedy poczuła pani ten poryw najbardziej?

Barbara Kurdej-Szatan: Zawsze angażowałam się w przeróżne akcje społeczne i charytatywne. Po prostu czuję taką wewnętrzną potrzebę. Po burzy medialnej, którą przechodziłam, zaczęłam jeszcze mocniej interesować się tym, co tak naprawdę dzieje się na granicy polsko-białoruskiej. Narodził się pomysł, aby zorganizować jakąś akcję pomocową, ale taką, która mogłaby dotyczyć wszystkich, bez podziałów. A w obliczu wojny cierpią wszyscy — ofiary wojny, uchodźcy, strażnicy, ich rodziny i mieszkańcy terenów przygranicznych. Trudno wyjść im z traum, stąd pomysł pomocy psychologicznej. Pierwszą akcją mojej fundacji jest "Serce dla ludzi granicy" - czyli telefon zaufania. Odezwały się do mnie aktywistki m.in. z Grupy Granica. Jedna z nich opowiadała, że mieszkańcy tych terenów boją się prosić o pomoc. Skontaktowano mnie z Agatą Kluczewską, która jest działaczką społeczną i prowadzi Fundację Wolno Nam. To właśnie ludzie z jej ekipy — wykwalifikowani psycholodzy, intensywnie działają przy granicy i to oni będą wysłuchiwali ludzi w naszym telefonie zaufania. Już rozpoczęłam zbiórkę środków, które są potrzebne do sfinansowania telefonu zaufania w języku polskim i ukraińskim. Mam nadzieję, że mój pomysł się rozkręci. Bardzo chciałabym, aby to wypaliło i jak najwięcej osób usłyszało o tym, że może skorzystać z takiego wsparcia psychologicznego. Wierzę w to, że czasami jedna rozmowa wystarczy, aby dowiedzieć się, co zrobić dalej, gdzie się udać po dalszą pomoc. 

W jakim kierunku fundacja ma się dalej rozwijać?

Pierwsza akcja dotyczy ludzi z granicy polsko-białoruskiej i polsko-ukraińskiej, ale nie zamykamy się na potrzeby innych. Nie lubię, gdy ludzie się podzieleni. Zawsze chciałam wszystkich godzić i tak samo teraz chciałabym, żeby ta pomoc była ponad podziałami, aby była skierowana do wszystkich tych, którzy tego potrzebują. Zobaczymy, jakie będzie zapotrzebowanie. Myślę o fundacji i o tym, co w przyszłości moglibyśmy zrobić. Jestem aktorką śpiewającą, mój mąż i siostra również, jesteśmy w trójkę w zarządzie fundacji. Potrafimy organizować warsztaty dla dzieci i młodzieży. Myślę, że kolejną akcją będzie właśnie takie wsparcie kulturowe.

Zaprosiła pani do współpracy kilka znanych publicznie osób. Czym kierowała się pani przy ich wyborze?

Chciałam wybrać kogoś, kto zna się na rzeczy, jest doświadczony, kogo szanuję i cenię. Pierwszą osobą, o której pomyślałam, był Adam Bodnar. W końcu jest on specjalistą od praw człowieka. Pomysł mu się spodobał i zgodził się dołączyć do rady fundacji. Jestem z tego powodu dumna i bardzo szczęśliwa. Tak samo było z Kasią Błażejewską-Stuhr, która mocno angażuje się w wiele akcji społecznych, Małgosia Ohme — podobnie. Jest ona nie tylko dziennikarką, ale i psycholożką, więc jej wsparcie będzie szczególnie ważne przy pomocy dzieciom. 

Jak określiłaby pani swoją rolę w tym przedsięwzięciu? Miała pani jakieś obawy, aby się w to tak mocno zaangażować?

Nie wiem, jak będzie, ale nie martwię się tym na zapas. Po prostu czułam, że chcę to zrobić. Musiałam spróbować, żeby się dowiedzieć, czy coś z tego może dobrego powstać. Nie wiem, czy to wszystko wypali. Teraz najważniejsze, aby dotarło to do ludzi i aby korzystali z tej pomocy. Psychologowie czekają w gotowości. Dziś ten telefon zostaje uruchomiony. Mam nadzieję, że realnie komuś pomoże. Nie czuję się ekspertem od wszystkiego, dlatego też Wolno Nam jest partnerem mojej fundacji, a ja odpowiadam za nagłośnienie tej akcji. Tak naprawdę robię to, co zawsze. Wcześniej informowałam na Instagramie o różnych zbiórkach, akacjach pomocowych. Nic w tej kwestii się nie zmieniło. 

Barbara Kurdej-Szatan o córce i reakcji jej dziecka na hejt
Źródło: cozatydzien.tvn.pl

Barbara Kurdej-Szatan o wsparciu fanów, wojnie w Ukrainie i empatii męża

Komunikuje się pani z fanami za pośrednictwem mediów społecznościowych. Czy ma pani poczucie, że zgromadziła wokół siebie wspierającą społeczność? Dobro wygrało z hejtem?

Myślę, że w internecie to zło najbardziej krzyczy. Ale jest mnóstwo osób, które czynią dobro, tylko że po cichu. W mojej sytuacji też było tak, że to ludzie i ich dobre słowa mnie podniosły. Internet daje możliwość zorganizowania zbiórek, które ratują życie. Więc trzeba to narzędzie wykorzystać dobrze, a na hejt nie zwracać uwagi. Powinnam spodziewać się rzucania kłód pod nogi. Nasz kraj jest podzielony i ja też tego doświadczyłam. Mogłam się poddać i całkowicie wycofać, ale nie chciałam tego robić. Dziś mogę spełnić wewnętrzną potrzebę pomagania innym i z tego się cieszę. Spływają do mnie różne wiadomości, ale tych dotyczących fundacji jest większość pozytywnych. Jurek Owsiak też musiał się mierzyć z negatywną opinią ludzi, podejrzeniami, ale działania fundacji są przejrzyste, wszystko jest weryfikowane, więc ciężko się do czegoś przyczepić. Nie mam na razie ambicji działać na tak dużą skalę, jak Jurek Owsiak, ale również chciałabym docierać do ludzi i im realnie pomagać. 

Pani mąż pomagał uchodźcom z Ukrainy, wspiera pani inicjatywy. Czy tej empatii uczyliście się państwo od siebie nawzajem?

Rafał jest artystą, więc ma w sobie bardzo dużo empatii i wrażliwości. Pochodzi z bardzo dobrej rodziny. Jego bliscy mają mnóstwo zwierząt, mieszkają wszyscy razem z babcią, przyjaźnią się z wieloma osobami. Mąż wychował się w domu pełnym miłości i te dobre emocje przekazuje innym. Jest przy tym bardzo opiekuńczy i czuły. Prowadzi dużo zajęć z dziećmi i młodzieżą i świetnie się w tym odnajduje. Myślę, że wspólnie zorganizujemy jakieś muzyczne warsztaty. Planujemy przyjąć uchodźców z Ukrainy do domu, z którego się wyprowadziliśmy, ale musimy je jeszcze wyposażyć i przygotować do przyjęcia gości. 

Na koniec jedno ważne pytanie: co robi pani dla siebie samej?

Przyznam, że to był trudny rok i nie miałam czasu, żeby robić coś dla siebie. Nie było na to przestrzeni w mojej głowie. Przeprowadziliśmy się kilka dni przed wybuchem wojny w Ukrainie, patrzyłam na nasze nowe mieszkanie, z którego się wcześniej tak bardzo cieszyłam i pojawiły mi się myśli, że po co to wszystko, skoro zaraz mogą spaść na nas bomby. U mnie i myślę, że u innych też, na miesiąc czas się zatrzymał. Zaczęliśmy się angażować w różne zbiórki, przyjmowanie uchodźców. Zauważyłam, że po pewnym czasie ludzie zaczęli pisać o tym, że tak się nie da na dłuższą metę, potrzeba równowagi.  Mnie te wszystkie informacje dookoła uświadomiły, że nie da się żyć w ciągłym strachu. Aby pomagać innym, musimy również pamięć o nas samych. Więc teraz staram się zająć bardziej sobą, spędzać czas z rodziną. Ale póki co, żyję fundacją.

A jednak! 

Myślę, że ona spełnia mnie wewnętrznie. Ale będę starała się o równowagę (śmiech).

Oczy całego świata skierowane są w stronę Ukrainy i nasze również. Redakcja cozatydzien.tvn.pl pisze przede wszystkim o rozrywce, kulturze i show-biznesie, ale trudno przejść obojętnie wobec tego, co dzieje się u naszego sąsiada. Dlatego będziemy pisać o wsparciu, jakie płynie z Polski dla mieszkańców Ukrainy. Najważniejsze informacje znajdziecie tu:

Autor: Kalina Szymankiewicz

Źródło zdjęcia głównego: MWMEDIA

podziel się:

Pozostałe wiadomości