Ewa Minge wywołała burzliwą dyskusję o kobietach w domu Hugh Hefnera. "Takie jest moje zdanie, nie będę za nie przepraszała"

Ewa Minge na wernisażu
Ewa Minge ostro o króliczkach Playboya
Źródło: PIOTR ANDRZEJCZAK/MWMEDIA
Ewa Minge na Instagramie podzieliła się wpisem, w którym zaznaczyła, że doniesienia o przemocy i molestowaniu w domu Hugh Hefnera, które pojawiają się po latach, są dla niej wątpliwe. W rozmowie z nami wyjaśniła, dlaczego tak uważa.

Ewa Minge często dzieli się w sieci swoimi przemyśleniami. Ostatnio opisała sytuację kobiet mieszkających w domu Hugh Hefnera, które po latach podzieliły się z mediami przykrymi sytuacjami, które tam przeżyły. Projektantka zaznaczyła, że "króliczki Playboya" nie wyglądały według niej jak ofiary przemocy i wyjaśnia, skąd ma taką wiedzę.

Ewa Minge o "króliczkach Playboya"

Na Instagramie projektantka napisała:

"Czytam co jakiś czas o biednych, wykorzystywanych kobietach czy też raczej króliczkach. One i ten dewiant Hugh Hefner. Zmuszane, upokarzane, nieszczęśliwe. Nie wyglądają, mówiąc szczerze, na licznych zdjęciach, jakie można znaleźć w sieci, na ofiary przemocy" - wyjaśnia Ewa Minge.

"Zastanawiam się, dlaczego mają pretensje do mężczyzny, przyjmując jego zaproszenie do jego pokoju hotelowego, gdzie w godzinach nocnych, mają omawiać role w jego filmie? Trochę dziwne i dla mnie jednoznaczne miejsce, dalekie od gabinetu szefa, a co za tym idzie oczywiste w swoim zamiarze" - czytamy.

Pod postem pojawiło się wiele komentarzy oburzonych internautów. Pisali, że jej słowa są krzywdzące dla ofiar przemocy, a także zmniejszają wiarygodność słów, które wypowiadają wykorzystane kobiety.

"Tak nie można", "Przecież pani robi krzywdę prawdziwym ofiarom", "Dlatego kobietom nadal się nie ufa, kiedy mówią, że zostały skrzywdzone", "To, że tam zamieszkały, nie oznacza, że Hefner mógł robić, co chciał" - pisali.

Ewa Minge: takie jest moje zdanie, nie będę za nie przepraszała

Postanowiliśmy skontaktować się z Ewą Minge. Projektantka wyjaśniła, że jej wpis odniósł się do konkretnych sytuacji i wydarzeń i nie miała na celu obrażanie prawdziwych ofiar przemocy.

Aleksandra Czajkowska, serwis cozatydzien.tvn.pl: Ostatni wpis, jaki zamieściła pani na Instagramie, rozpętał burzliwą dyskusję. Część osób zgadza się z pani opinią, jednak wielu internautów pisze wprost, że pani wypowiedź może być krzywdząca dla kobiet.

Ewa Minge: Ja opisałam bardzo konkretne sytuacje, ponieważ znam osobiście trzy osoby, które przeszły przez rezydencję playboya. Od lat pracuję na całym świecie, mam do czynienia z modelkami z różnych agencji międzynarodowych, w tym amerykańskich. Robiłam pokazy w Nowym Jorku, mam klientów na całym świecie  i proszę mi uwierzyć, znam bardzo różne dziewczyny, w tym takie, które bezpośrednio mieszkały w tym domu. Tam nie ma żadnego niewolnictwa, bo niewolnictwo, to wykorzystywanie ludzi bez ich woli. Ta wola tam była, dziewczyny nie były łapane z ulicy, musiały przejść casting, na swój sposób wygrać w ich mniemaniu prestiżowe życie u boku najbardziej znanego playboya. Rozumiem, że pojawiają się komentarze, że dziewczyny, które tam trafiają, są z patologicznych rodzin, trudno to ocenić, ale mogą i takie być przypadki. Jednak w momencie kiedy im się to nie podoba, to one stamtąd wychodzą. Wiadomo, że raczej nie trafi tam dziedziczka jakiejś fortuny, przyzwyczajona do luksusów, chyba że dla zabawy. 

Uważa Pani, że kobiety, które wprowadzają się do takiego domu, są świadome wszelkich zagrożeń i nie mogą potem obwiniać nikogo, jeśli doznały krzywdy?

Dziewczyny, które decydują się na dołączenie do tego domu, dokonują pewnego wyboru. Może on być niewłaściwy, mogą się zreflektować, że jednak to nie jest ich świat i czują się skrzywdzone i wtedy mogą wyjść. Pojawiają się głosy, że może nie mają dokąd pójść. Czasem za kilka torebek, które zgromadziły podczas pobytu, mogą wynająć niezłe mieszkanie i znaleźć pracę w mniej ekscytującym miejscu. Rozumiem, że wybór pewnego  stylu życia może wpierw wciągnąć, bawić,  a później razić, ale z każdego takiego wyboru jest wyjście. Ja skomentowałam konkretną sytuację. Chodzi mi o osoby, które mieszkały lata w tym domu, pokazywały, że świetnie się bawią i wcześniej tego nie zgłaszały, tylko teraz, kiedy ten człowiek nie żyje i nie ma szansy obrony. Nie bronię go, dla mnie jest to wszystko oczywiście dewiacją i patologią, zabawą ludzkim życiem, emocjami, ciałem.

Bądźmy jednak obiektywne, jeżeli  kobieta wpada na pomysł założyć sobie majtki z różowym pomponem i uszy królika  na głowę, to zastanówmy się, czy to nie jest wstępem do uprzedmiotowienia, dobrowolnego uprzedmiotowienia człowieka i sprowadzenia go do roli zabawki. Chore jest, że ktoś ma pomysł stworzyć sobie takie zabawki, ale zdrowe nie jest, że ktoś się temu dobrowolnie poddaje. Zdrowy układ może z tego wyjść, jeżeli obie strony są z tego zadowolone, bo wtedy są to ich osobiste wybory, ku ich szczęściu, jak bardzo by to szczęście dla nas wydawało się dziwne. Oczywiście, że są osoby, które nie są na tyle sprawne emocjonalnie, czy umysłowo, które mogą być ofiarami takich ludzi. Natomiast z drugiej strony, czy te osoby rzeczywiście raptem dostają rozumu po śmierci tego człowieka? Nie mówię tego hipotetycznie tylko z informacji od osób, które tam mieszkały. 

Często wynika to z tego, że w tamtym momencie nie były gotowe na mówienie o tym. 

Podobnie dzieje się w świecie głośnych afer w świecie filmu. Jeżeli ja idę na casting, gdzie jest reżyser, oświetleniowiec, scenarzysta, scenograf etc. grupa ludzi, która ocenia czy się nadaję do tej roli filmowej, czy nie, to jest ok, ale jeżeli idę na godzinę 22.00 do hotelu i otwiera mi człowiek w szlafroku, to po prostu cofam się i wychodzę. Jeżeli wchodzę, bo na tyle nie mam wyobraźni i on przede mną ten szlafrok rozpina, to uderzam go w twarz i też wychodzę. A jeżeli on na mnie dokonuje przemocy, to mówimy już o poważnych czynach i o poważnych zbrodniach.

Prawdziwe wykorzystywanie ludzi obu płci jest nagminne i szeroko stosowane, handel żywym towarem, więzienie, wykorzystywanie, pozbawianie praw i molestowanie, a nawet morderstwa na tle seksualnym jako sposób rozrywki i zaspokajania potrzeb różnych dewiantów. Ale czy to dotyczy domu Hefnera? Nie słyszałam, aby któraś z dziewczyn była więziona. Czasem trzeba uważać, kiedy spotykamy się z szybkimi oskarżeniami.  Znam też bowiem człowieka, który został oskarżony o podobną przemoc. Stracił dom, pracę, rodzinę, a ja wiem, że był całkowicie niewinny, co po latach przyznał wymiar sprawiedliwości. Jego życie zniszczono bezkarnie. Dzisiaj także kobiety  postępują jak mężczyźni, jesteśmy na wysokich stanowiskach, gdzie często faceci podlegają pod nas i oni również spotykają się z różnymi zachowaniami i traktowaniem. Takie jest moje zdanie, nie będę za nie przepraszała, nie uważam, żebym kogokolwiek skrzywdziła, uważam, że należy się zastanowić nad tym.

Zobacz także:

Autor: Aleksandra Czajkowska

Źródło zdjęcia głównego: PIOTR ANDRZEJCZAK/MWMEDIA

podziel się:

Pozostałe wiadomości